poniedziałek, 4 maja 2015

Piękno słów ®

Dotknęłaś mi duszy, tak po prostu, jak stado ptaków, co mi przeleciało i przypadkiem nad głową któregoś poranka, kiedy niebo było bardziej błękitne niż zwykle. Jakby bardziej Twoje. 

Dotknęłaś mi duszy, magicznie jakoś trochę. Trochę bardzo. Jak motyl, co przysiadł na dłoni, gdy ją do przodu wyciągnąłem. Przysiadł i został, trzepocząc mi w okolicach żołądka skrzydełkami jak szalony książę, co przybył i żąda, by mu miejsce szykowano.

Dotknęłaś mi duszy, całkiem przypadkiem, nieumyślnie chyba (a przynajmniej tak sądzę), przefrunęłaś po nieboskłonie, a ja wpadłem. Wpadłem po uszy w Ciebie. I nie chcę wypaść, tak sobie myślę. Nie chcę i basta! Wpadłem to nie wypadam.

Dotknęłaś mi duszy. Rób tak często, będę spoglądał za Tobą i nie będę mógł oderwać wzroku, jak przed chwilą. Ukradłaś mi ją, zdecydowanie, tę moją dziwną duszę. Nie oddawaj.



Mikołaj Bajorek