środa, 27 czerwca 2007

On i ona ®

Serca...przepełnione radością uczucia....
wędrują aleją wspólną.. skąpanego słońca
ciepłego deszczu                                                   marco

 
Stali tak nieruchomo objęci
On Deszcz, a Ona Dusza
Oboje byli bardzo piękni
Oboje byli w kapeluszach

 
                    Świat jest pełen
                          zwariowanych pomysłów
                                                  padało a Oni
                                                         wciąż  żartowali
   
Deszcz uśmiechnięty przygarnął Ją do siebie
Ona płomiennie go całowała
On trzymał w dłoni białe tulipany
Ona parasol w ręku trzymała

 

                       Krople uczucia
                                    zawirowały
                                          ciałem parasola
                                                  uśmiechnięte kapelusze
                                                                       zabarwiły
                                                                           nagość tulipanów

 
…I tak stali w sobie mocno wtuleni
On zadurzony, ona miłością rozpalona
Trwali tak w ciszy zamyśleni
On Deszcz, a Dusza Ona
 
  
                               To niepojęte
                                     jak żar słowa
                                         otula barwę ciała
                                             żarem deszczu
                                                   w skroplonych ustach

 

piątek, 22 czerwca 2007

Nieustający taniec ®


 
Zatańczyć boso poranną rosą
Pomiędzy ciszą zamglonych łąk
Wirować w tańcu stopą bosą
Wyczuć na biodrach dotyk Twoich rąk

Odtańczyć radośnie sambę miłości
W poszumie lasu, na kobiercu mchu
Czuć niespodziany napływ czułości
W nozdrzach mieć zniewalający zapach bzu

Tańczyć miękko mambo w kroplach deszczu
Niechaj zaszklą się w oczach szczęścia łzy
Pląsać w rytmie cza-cza, poczuć fale dreszczu...
Trwać nieustająco w ciepłym uścisku, tylko ja i Ty
  
   

piątek, 1 czerwca 2007

Ciszą powracasz...®

Ciszą powracasz...
   
Powracasz Ty do mnie ciszą o poranka brzasku
Jasnym promieniem słońca na stalowym niebie
Ta cisza jak łza, kropla wody na rozgrzanym piasku
Milczenie oddala nas tak bardzo od siebie
Wiem, że nie trzeba wielu słów, bo one tak bardzo ranić mogą
Wypełniając duszę pustką i łez cienkimi strużkami
Ta cichość zaczyna przepełniać mnie trwogą
Lecz Anioł stróż otacza rozum swoimi skrzydłami